Paryocha – herbata o zapachu bambusowego lasu ;)

Nie przestaje mnie zadziwiać fakt, jak nieoczekiwanie spełniają się nawet najskrytsze marzenia… 🙂 Pewnego razu pomyślałam sobie: chciałabym mieć cały zestaw do ceremonii herbacianej; i w niespełna pół roku później taki zestaw, na dodatek z herbatą, dostałam w prezencie. Prezent to niezwykły z tego względu, że teraz zawsze będzie mi przypominał o szalenie sympatycznym spotkaniu z Panią Park i Panią Camillą – koreańskimi mistrzyniami ceremonii herbacianej, które na początku czerwca tego roku przyjechały do Warszawy. Spotkanie z tymi pogodnymi paniami niezwykle wzbogaciło moją wiedzę o herbacie – sposobach jej produkcji i koreańskiej kulturze picia herbaty; pozwoliło spróbować wysokojakościowych herbat z Korei ale przede wszystkim dało możliwość bliższego poznania tych przeuroczych kobiet…
Pierwsze spotkanie było zaaranżowane dość niespodziewanie, praktycznie zaraz po przybyciu Pani Park i Pani Camilli do Warszawy. Wówczas panie Koreanki zaparzyły Paryochę, której smak od razu mnie zachwycił…

koreanki-1   koreanki-2   koreanki-3

W pamięć zapadło mi też inne spotkanie, na którym Pani Park podjęła herbatą Warszawski Kolektyw Herbaciany. To było duże zaskoczenie: byliśmy przygotowani na sztywną ceremonię herbacianą, a okazało się, że współcześni Koreańczycy kochają tradycję i są bardzo zdyscyplinowani, ale przy spotkaniu herbacianym główną wagę przywiązują do radosnej atmosfery i pozytywnej energii płynącej ze spotkania przy czarce herbaty; więc było na luzie 😉
To właśnie wtedy – słuchając o koreańskiej sztuce parzenia i picia herbaty – znów degustowaliśmy wyśmienitą Paryochę, a po niej jeszcze cudowniejszą Paryochę o naturalnym smaku i zapachu cytrona. Pani Park chętnie i dużo opowiadała o swojej Drodze Herbaty…Na koniec zapytałam gospodynię spotkania, co ją osobiście najbardziej zdumiewa na Drodze Herbaty, czym najbardziej herbata zaskakuje herbacianą mistrzynię… Odpowiedź mnie zdziwiła, bo okazało się, że najbardziej zaskakujące dla Pani Park jest prozdrowotne działanie herbaty – jej wyciszające właściwości, siła, z jaką potrafi wprowadzić spokój w nerwowy nastrój i radość w ponurą atmosferę; ale przede wszystkim, że pozwala zachować młody, promienny wygląd nawet w późnym wieku, czego doskonałym przykładem jest sama pani Park…  Hmmm… bardzo kobiecy punkt widzenia 😉

W prezencie, wraz z zestawem do parzenia herbaty, otrzymałam dokładnie taką samą Paryochę, jaką spróbowałam podczas mojego pierwszego spotkania z koreańskimi mistrzyniami herbacianej ceremonii… Jak dobrze w tak miły sposób odświeżyć pozytywne wspomnienia…

niebieskie_2      niebieskie_4   niebieskie_5   niebieskie_8   niebieskie_9   niebieskie_10

Paryocha lub Balhyocha to herbata w niewielkim stopniu fermentowana, którą Koreańczycy zaliczają do herbat żółtych. Na moją prośbę Łukasz odszyfrował krzaczki z pudełka z herbatą i okazało się, że otrzymana przeze mnie Paryocha to „herbata o zapachu bambusowego lasu” 🙂 Nie przypominam sobie takich skojarzeń, ale nic nie szkodzi zaparzyć herbatę raz jeszcze i zobaczyć, czy aby na pewno takich zapachów tam nie ma…

Hmmm… w zapachu suszonych liści odnajduję podprażane tony śliwki węgierki i niezbyt słodkiej czereśni.

Liście w nagrzanym czajniczku raczą mnie zupełnie innymi zapachami – tutaj wyczuwam zapach pieczonych na ognisku słodkawych ziemniaczków – to takie ciepłe, słodkawo-drzewne tony. Czuję także (niestety) zapach gliny czajniczka…

niebieskie_11   niebieskie_12   niebieskie_13

Pierwsze parzenie robię wodą ok. 90 stopni przez ok. 4 minuty. Podczas zaparzania spróbowałam trochę naparu a ten rozpłynął się gładko na podniebieniu racząc mnie ciepłem i delikatnością, ale ja tym razem postanowiłam, że dziś chciałabym poczuć moc w intensywności Paryochy. Taki kaprysik 😉

niebieskie_15   niebieskie_16

W czarce okazało się, że wyszła mi herbata dość cierpka i momentami troszeczkę ostrawa. Przy tym zdecydowanym charakterze, który ta Paryocha ukazała, nie przestała być jednocześnie herbatą dość gładką i zrównoważoną… Nawet te cierpkie tony pięknie się roztapiały w ciepłych podprażanych, słodkawych akcentach…Przywiodła mi na myśl fleszowe yunnany – delikatne, słodkawe, i tylko lekko poddymiane…

niebieskie_18

Przy tych aromatach – o, dziwo! – mokre liście w czajniczku pachną zupełnie inaczej. Tutaj dominująca jest nuta winna z subtelną podprażaną wonią i… skórką czereśni…

12

Drugie parzenie robię wodą o temperaturze ok. 93 stopni i parzę krócej – ok. 3 min. I ten napar zaskoczył mnie łagodnością, z którego wycofała się wcześniejsza cierpkość –  i przypomina mi parzenie, jakie robiły dla nas pani Park i Pani Camilla podczas pierwszego spotkania w Onggi. I choć ni razu nie udało mi się wyczuć bambusowego lasu w tej herbacie (może po prostu mam niekompletną bazę węchową 😉 ), to ten delikatny, ciepły, drzewny zapach i smak będzie mi się już chyba zawsze kojarzył właśnie z tymi dwoma przeuroczymi mistrzyniami herbaty… Dziękuję ❤

Pierwsze trzy zdjęcia zrobiła Agnieszka.

Autorką pozostałych zdjęć jest Jowita Dykas/ FotoJowi

11 myśli na temat “Paryocha – herbata o zapachu bambusowego lasu ;)

  1. Piękny zestaw ceramiki – nie mogłem oderwać oczu ^^ A herbata jak zawsze pięknie opisana! Aż czuję jej wyjątkowy smak na podniebieniu (pomimo że aktualnie piję Bi Luo Chun, za którym nie przepadam) 🙂

    Polubienie

    1. Dziękuję, Łukaszu :* Piękno jest w oku patrzącego 😉 Sporo urokliwości wychwyciła Jowi na swoich foteczkach 😉 Łukaszu, a po co pijesz herbaty, za którymi nie przepadasz? 😉 Tak na marginesie – Bi Luo Chun nie jest taki zły? no, chyba, że zwietrzały ;P

      Polubienie

      1. W ramach czystek noworocznych 🙂 Fakt… była ona jeszcze z 2015 roku, jednak malutkie, hermetyczne opakowanie dobrze zachowało walory tej herbaty 😀 Taki paradoks – może byłoby lepiej, gdyby jednak była zwietrzała? 😀

        Polubienie

      2. Hmmm… nie wiem czy jakakolwiek zwietrzała herbata byłaby smaczna i dostarczała przyjemności podczas jej degustacji, ale… zaskoczyłeś mnie 🙂 bo ja Bi Lou Chuna raczej wspominam dobrze 😉

        Polubienie

  2. Ale pięknie:) Też mam miłe wspomnienia z Balhyocha i kolektywem:D
    Ta herbata jest po prostu jakaś taka wyjątkowa. Może to wpływ tego koreańskiego stylu ceremonii herbacianej- w miłej atmosferze.
    No i przepiękny zestaw. Ah! Oh! Bardzo fotogeniczny i chyba dosyć wygodny?

    Polubienie

    1. No właśnie – w herbacianym podsumowaniu roku wspomniałaś przecież także Paryochę! 🙂 Chyba masz rację Ewo – ta herbata jest wyjątkowa i niezmiennie jej smak będzie mi się kojarzył mocno z Koreą i przeuroczymi mistrzyniami herbacianymi 🙂 Zestaw jest wspaniały – czajniczek leży w ręce idealnie, ale… okazało się, że jedna czarka mi przecieka i nie wiem co mam z tym fantem zrobić? 😦

      Polubienie

Dodaj komentarz