Ekologiczna plantacja Ayumi czyli Jola śni o herbacie… ;)

„Mówi się, że jeśli w twoim życiu jest zen, nie ma w nim zwątpienia, zbędnych pragnień, skrajnych emocji. Nie martwią cię małostkowość oraz egoizm. Pokornie służysz ludzkości, wypełniając swoją obecność na tym świecie miłującą dobrocią i postrzegasz swoje odejście jako spadający płatek z kwiatu”*

 

Podczas swojej ubiegłorocznej odysei po herbacianych plantacjach środkowej Japonii, 22 maja, bardzo wczesnym rankiem, trafiam do Ayumi Kinezuki w Fujieda, znajdującej się w prefekturze Shizuoka…

Wrzucam swoje rzeczy do pokoju na poddaszu, gdzie będę spała przez kolejne dni i, wraz z Ayumi. jedziemy na herbaciane pola. Po drodze Ayumi pokazuje mi trochę tej zielonej części Fujiedy, gdzie górzysty teren pokryty jest równie bujnie lasami jak i herbacianymi ogrodami.

 

W rodzinie Kinezuka herbatą zaczął się zajmować ojciec Ayumi w latach powojennych i jako pierwszy podjął inicjatywę wprowadzenia uprawy ekologicznej pozbawionej chemicznych nawozów i sztucznych oprysków herbacianych krzewów. Wówczas rolnictwo w Japonii w dużym stopniu stosowało bardzo szkodliwą chemię jeszcze z czasów wojny a herbaciani farmerzy, kolokwialnie mówiąc, pukali się w głowę na pomysł uprawy herbacianych krzewów bez chemii, ponieważ to wiązało się z mniejszymi zbiorami. Ojciec Ayumi był jednak uparty i wytrwały w swojej wizji: chciał przede wszystkim, by jego rodzina żyła zdrowo a więc naturalnie; pragnął, by jego wnuki mogły cieszyć się naturalnym, nieskażonym środowiskiem i jedzeniem uprawianym bez zagrażających zdrowiu pestycydów i sztucznych nawozów. Eco uprawy są wizją przyszłości bez chorób, bez raka…To pragnienie pana Kinezuki stworzenia przyjaznego, zdrowego do życia środowiska, spotkało wielu entuzjastów; nie na tyle wielu, by ekologiczne starania ojca Ayumi przekuć na globalną skalę, jednak na tyle dużo, że wielu farmerów przyjęło tę proekologiczną wizję rolnictwa wchodząc w lokalną, z biegiem lat rozrastającą się, kooperację i konsekwentnie uprawiając rolnictwo biologicznie nieszkodliwe i współgrające z otaczającym środowiskiem. Działania ojca Ayumi były nowatorskie choć w ogromnym stopniu nawiązywały do tradycji ponieważ tradycją japońską jest życie w równowadze i harmonii z otaczającym światem;  uprawy ekologiczne są więc przedłużeniem tej idei…

Przybyłyśmy na miejsce – to niewielkie poletko herbaty parę lat temu zostało przejęte przez rodzinę Kinezuka. Wcześniej była tu plantacja herbaty wspomagana chemikaliami. Ayumi pozwoliła przez kilka tych lat rosnąć krzakom dziko i z roku na rok oczyszczać się ze sztucznych nawozów i oprysków. Każdej zimy krzaki herbaty były przykrywane liśćmi i gałązkami chroniącymi camelię sinensis przed zimnem. Nasze zadanie polegało na rozebraniu herbacianych krzewów z tego zimowego ubranka… Zabrałyśmy się do pracy.

 

Jeszcze przed południem słońce prażyło niesamowicie. Byłam niewyspana po robieniu herbaty do północy z panem Shibamoto dzień wcześniej. Jednak po chwili, pomimo tego, że nie czułam się rewelacyjnie, wpadłam w rytm i zapomniałam o zmęczeniu i bólu pleców… byłam tylko ja i krzaki herbaty, które trzeba było uwolnić z przykrywającej je masy liści i patyków.

Pracujemy metodycznie. Ayumi stosuje bardzo zdyscyplinowane zasady rytmu pracy i to mi bardzo odpowiada. To jest ciężka praca, ale przerwy, które zarządza Ayumi są w odpowiednim momencie i trwają na tyle długo, że nabieram sił. Nie udaje mi się pracować tak szybko i sprawnie jak Ayumi, ale udaje mi się okiełznać swój perfekcjonizm i daję sobie pozwolenie na dokładną pracę w swoim własnym tempie. Od czasu do czasu robię „nadprogramowy” odpoczynek: podnoszę się z kolan i powoli rozglądałam dookoła: wokół mnie nieporuszony spokój i kojąca cisza przetykana śpiewem ptaków i szelestem liści…

 

Zdejmowanie liści i patyków z krzewów herbaty po kilku godzinach staje się swoistą medytacją, przerwa jest jej inną formą…

W południe jemy lunch – zupa miso z termosu, w bento-boksie z drzewa cedrowego ryż, kawałki ryby z tofu, warzywa i omlet. Jemy siedząc na ziemi pod drzewem, które chroni nas troszeczkę przed prażącym słońcem. Jemy niespiesznie od czasu do czasu rozmawiając cicho, jakby nie chcąc mącić ciszy, która rozleniwiona upałem rozpełzła się wokół nas… Mrówki, nieproszone, szybko przybywają towarzyszyć nam w obiedzie i bezczelnie włażą do leżących na ziemi pudełek z jedzeniem. Z rozbawieniem obserwujemy, jak rzucone przez nas na ziemie ości ryby szybko zostają porwane przez dwie, trzy mrówki i z mozołem są ciągnięte w nieznanym kierunku – pełna kooperacja. Podobną sytuację da się zaobserwować z niechcący upuszczoną na ziemię marchewką czy ziarenkami ryżu. Mrówki są bardzo chętne by tymi dobrami się zaopiekować. Nic w przyrodzie nie ginie…

Po obiedzie, mając jeszcze czas na przerwę w pracy, idziemy do samochodu i, ukołysane śpiewem ptaków, ucinamy sobie półgodzinną drzemkę…

Z początku z zawrotną prędkością pod powiekami przemykają mi liście herbaciane obrabiane z panem Shibamoto poprzedniego dnia… całe tony herbacianych liści o upajającym zapachu soczystych słodkich jabłek. Cale kilometry pól herbacianych z połyskującymi w słońcu delikatnymi, tylko co wybijającymi się pączkami liściowymi. Potem wpadam w próżnię. Nie wiem jak długo tam przebywam – kilka sekund a może kilkanaście minut, ale ta pustka zmywa ze mnie wspomnienia, pragnienia, zmęczenie i ból pleców. Odzywa się budzik w telefonie Ayumi. Wracamy do krzaczków herbaty w zimowych ubrankach… 😉

Po 5 godzinach Aymi ogłasza koniec pracy. Wracamy do domu, gdzie gospodyni przygotowuje szybką i lekką kolację a ja w tym czasie przeglądam książki Ayumi, które na całej ścianie salonu, od podłogi po sufit tworzą imponującą kolekcję. Dużo jest książek po angielsku, socjologicznych o tematyce feministycznej. Ayumi mówi, że jest z wykształcenia socjologiem. Poruszamy temat gender – dowiaduję się, że sytuacja kobiet w Japonii nie jest wcale taka dobra, ponieważ panuje duża dyskryminacja i wciąż oczekuje się od kobiet, że będą zajmowały się domem a nie pracowały zawodowo. Poprawa sytuacji może się odbyć tylko od poprawy rządu, który jednak obecnie nie jest skupiony na rozwiązywaniu pojawiających się problemów społecznych.

Ta niesamowita kolekcja książek Ayumi doskonale wpasowuje się w cały przestronny i funkcjonalny, pozbawiony zbędnych sprzętów i bibelotów, dom; minimalizm przedmiotów urzeka oryginalnością formy.  Sama Ayumi mówi, że nie lubi rzeczy robionych taśmowo, masowych; woli unikatowe przedmioty wytwarzane przez artystów, którym myśl ekologiczna jest bliska… Jak widać, nie tylko farmerzy włączyli się w ekologiczną kooperację rodziny Kinezuka 😉

Po posiłku zmywam naczynia. Nie mogę przestać zachwycać się miękką, źródlaną wodą którą można pić prosto z kranu i delektować się jej czystym smakiem. Podczas zmywania dostrzegam, że nie ma żadnych detergentów. Ayumi mówi, że płyn do naczyń na bazie octu używają bardzo rzadko ponieważ zwykle ich codzienne jedzenie jest pozbawione tłuszczu, więc detergenty do mycia tłustych naczyń nie są potrzebne – wystarczy woda i ręcznie robione na szydełku wełniane myjki.

Potem jeszcze chwila zabawy z wesołym Tatsu – synkiem Ayumi i czas spać. Po tym pracowitym dniu zasypiam momentalnie przyłożywszy głowę do poduszki.

 

Następnego dnia wiemy, że będzie deszczowo, jednak z samego rana wyruszamy na plantację i pracujemy aż pierwsze krople miękko spadające z nieba zmuszają nas, by wrócić do domu.

Po obiedzie jest czas na degustacje herbat produkowanych przez Ayumi i jej rodzinę. Gdy rozmawiamy o herbacie, Ayumi mówi, że nie ma żadnego stylu parzenia, nie praktykuje też żadnej ceremonii. Jest farmerką, dla której najważniejsza jest herbata – jej uprawa i produkcja w imię proekologicznych wartości a w konsekwencji tego smak herbaty, którym delektujemy się w czarce. Chociaż w tej drodze jest ogromna determinacja podążania w kierunku przez siebie wybranym, determinacja w kroczeniu za własną wizją, Ayumi mówi, że jej nie zależy na jak największej liczbie kupujących jej herbatę, ponieważ dla niej ważny jest odbiorca, który ma podobną do niej filozofię życia. W tym wzajemnym kontakcie ważna jest relacja i wybór, w wyniku którego wydane na coś pieniądze wspierają określoną osobę i jej działania.. to jest właśnie droga Ayumi Kinezuki – świadomy wybór, wymiana dóbr, która wspiera pozytywne wartości w budowaniu czystego świata. Ayumi uważa, że to bardzo ważne… A ja się z nią w pełni zgadzam…

Parząc kolejną i kolejną herbatę, Ayumi opowiada mi więc o konieczności aktywowania i edukowania ludzi do współpracowania w imię powziętych wartości. Najważniejsza jest praca zespołowa, bo…dobra herbata pochodzi od dobrego zespołu! Dlatego np. hojicha produkowana przez rodzinę Kinezuka jest prażona przez człowieka, który specjalizuje się tylko i wyłącznie w prażeniu hojicha. Robi to po mistrzowsku. Ryż dodawany do genmaicha jest uprawiany przez zaprzyjaźnionego farmera dbającego o ekologiczną uprawę tegoż ryżu;  następnie ten ważny składnik genmaicha jest prażony przez kolejnego specjalistę i odsyłany do Ayumi, by w końcu trafić do sencha. Zauważam, że to również jest przesiąknięte tradycyjnym duchem Japonii…

 

Jestem wdzięczna Ayumi za te kilka dni pełnych wiedzy i praktyki herbacianej… jestem wdzięczna, że zabrała mnie na przejażdżkę po górach Fujijedy pokazując herbaciane pola, ucząc jak odróżnić zdrowe krzewy herbaty od chorych. Pokazała mi zapierające dech w piersiach piękno japońskiej przyrody, które niezmiennie przywodziło mi na myśl filmy Hayao Miyazakiego i napędzało wyobraźnię nieustannie podszeptującą obrazy wszelkiej maści duchów schowanych w bujnych gęstwinach… Dzięki Ayumi zobaczyłam starą, nieczynną już fabrykę herbaty i zabytkowe, ponad trzystuletnie drzewo herbaciane przypominające sędziwą Yubabę 😀

 

W końcu nadszedł czas by opuścić Fujijedę.  Ayumi odwozi mnie na dworzec autobusowy i mocno przytula na pożegnanie:
– Uważaj na siebie. Życzę ci wielu błogosławieństw…- mówi.
– Ja tobie także, Ayumi. Dziękuję za wszystko…
Chwytam swoją walizkę ciężką jak diabli i szybko wskakuję do autokaru by ukryć przed Ayumi wilgotniejące oczy… Byłam tu taka szczęśliwa… tak krótko, ale tak bardzo…

Czas na Tokio…ale to już zupełnie inna historia 😉

P.S. 3 maja tego roku Ayumi zorganizowała ręczne zbieranie herbaty z poletka, które rok temu tak pracowicie przygotowywałyśmy na letnie słońce. To doprawdy niesamowite, jak ciężka praca, po czasie, daje tak piękne efekty! Żałuję, że nie było mnie tam w tym roku, ale widząc jak pięknie wyglądają te herbaciane krzewy i widząc szczery entuzjazm na twarzach ludzi zbierających ekologiczną herbatę, czuję ogromną radość i wdzięczność, że dane mi było na pewnym etapie, choć w maleńkim stopniu, być przez chwilę częścią tego przedsięwzięcia… 🙂

zdjęcie pochodzi z profilu fb Ayumi; zamieszczam za zgodą.

*nie wiem skąd pochodzi cytat – zapisałam go spontanicznie na luźnej kartce; jeśli ktoś zna autora i źródło – proszę o informację 🙂

Jedna myśl na temat “Ekologiczna plantacja Ayumi czyli Jola śni o herbacie… ;)

Dodaj komentarz