Ramiz Black Tea i Leila Black Tea – zbiory z sierpnia 2015 roku…

Dzisiaj jest piękny, słoneczny dzień. Właśnie wróciłam ze spaceru i od razy wstawiam wodę na herbatę. Na ukończenie czeka kolejny post o herbatach gruzińskich. Zdjęcia już są i opis również, ale jeszcze raz postanawiam zaparzyć herbaty, które dziś chciałabym opisać: Ramiz Black Tea oraz Leila Black Tea z sierpniowych zbiorów 2015 roku…Może znajdę w nich coś zaskakującego? 😉

Herbata pana Ramiza z sierpnia 2015 roku trafiła do mnie już w formie sypanych liści, które pachną owocowo; jest tutaj także lekki posmak wiśniowy, który był tak dominujący w herbacie z czerwcowego zboru, ale – co ciekawe – zostaje on połączony z maliną… a do tego duetu nieśmiało dołączą róża herbaciana…

_MG_0366

Oglądając kolor naparu w szklanym dzbanuszku byłam niemal pewna, że spotkam się z mocnym, zdecydowanym smakiem. Nic z tych rzeczy. Piję herbatę prostą, nieskomplikowaną i niewyrafinowaną; urzekają mnie delikatne owocowe tony i ziemiste akcenty. W prostocie tej herbaty jest jej siła i urok.

_MG_0395   _MG_0410

W zapachu mokrych liści wyczuwam te same aromaty które czułam w liściach przed zaparzeniem; tylko róża gdzieś się oddaliła. Wyczuwam też ciekawą mineralność.

_MG_0406

Ta herbata również jest niezwykle wydajna – daje do 5-6 zaparzeń, a każde z nich jest dość stabilne… Czy spotkało mnie zaskoczenie podczas degustacji? Doszukiwałam się w tej herbacie słodyczy, o której pisze Łukasz na Herbacianych Szlakach a znalazłam wytrawne nuty, wychwycone podczas smakowania przez Łukasza z Dado-moja droga herbaty.
Kolejnym łykiem próbuję odegnać lekki smutek, który przycupnął mi na ramieniu… jaka szkoda, że tę herbatę degustuję sama…

                                            ……………………………….

Wstawiam wodę na następną herbatę – herbatę pani Leili. Pani Leila jest sąsiadką, choć nie wiem jak bliską, pana Ramiza. Ona również uprawia herbatę, choć w przeciwieństwie do pana Ramiza jest osobą młodziutką – ma ok 35 lat; ogród herbaciany oraz tajniki uprawy herbaty odziedziczyła po mamie Zii. Podobno robić herbatę pomaga pani Leili jej mąż – Aleksander…

Zanurzam nos w torebkę z herbatą i czuję zapach róż i wiśni. Liście zalewam wrzątkiem i trzymam w czajniczku przez 3 minuty.

1

Herbata po pierwszym parzeniu jest bardzo łagodna i kwiatowa, ma w sobie takie świeże, wodne nuty – to jest taki smak czystej wody jeziornej…

6

Wącham mokre liście herbaciane – zachwyca mnie ich winny aromat z jabłkowym akcentem i szczyptą słodyczy.

9   10

Herbata pani Leili, podobnie jak herbata pana Ramiza, jest bardzo wydajna – wytrzymuje 4-5 parzeń; niezwykłe w tych herbatach jest to, że nie ma w nich ani krzty goryczy – są zrównoważone, stałe, niczym szczególnym nie zaskakują, ale właśnie na tym polega ich wartość i urok… Zauważyłam także podczas degustacji tych herbat, że nie służy im czekanie 😉 Niektóre herbaty smakują równie dobrze także na zimno; herbaty pana Ramiza i pani Leili do takich nie należą – po zaparzeniu trzeba je wypić od razu, gorące i nie czekać aż wystygną…  i tutaj proponuję toast 🙂

„Do pewnego bardzo bogatego człowieka przyszedł Anioł Śmierci i powiadomił go, że jego czas na ziemi się skończył i umrze jutro rano. Bogacz poprosił, by ten dał mu jeszcze trzy dni życia, bo potrzebuje jeszcze pokończyć pewne sprawy. Dodał, że jest gotów oddać za tę przysługę jedną trzecią swego majątku. Anioł Śmierci odmówił.
– To weź połowę mojego majątku i daj mi chociaż dwa dni. – Anioł ponownie odmówił.
Zdeterminowany bogacz krzyknął do niego: – Weź cały majątek i daj mi choć jeden dzień!
Anioł popatrzył smutno i ponownie odmówił…
Po jego wyjściu bogacz wezwał do swego łoża rodzinę a kiedy wszyscy się zebrali, rzekł do żony i dzieci: zapamiętajcie to sobie dobrze: najdroższą rzeczą na świecie jest czas. Nie traćcie go bez sensu i celu. Byłem gotów oddać całe swoje bogactwo a nie zdołałem ani jednego dnia dokupić…

Wznieśmy toast za czas byśmy ten, który nam dany, umieli dobrze i sensownie wykorzystać” *

cdn…

*toast znalazłam na Oblicza Gruzji

wszystkie zdjęcia są autorstwa Jowity Dykas/ Foto Jowi

4 myśli na temat “Ramiz Black Tea i Leila Black Tea – zbiory z sierpnia 2015 roku…

  1. To się wymieniamy – dzisiaj piszesz o letnich zbiorach, za to ja zaparzę z tych wiosennych 🙂 Wspomniana słodycz była według mnie tylko podczas pierwszego zalania – drugie przejawiało już wytrawne smaki 🙂 A jak to będzie w przypadku zbioru wiosennego? Aż sam jestem ciekaw… 🙂 Idę zagotować wodę 😀

    Polubienie

    1. Wiesz, gdy zaparzyłam herbatę by dokończyć wpis – wiedziałam, że nasze doznania mogą być różne, nawet jeśli degustowaliśmy tę samą herbatę…;) A panu Ramizowi i pani Leili chyba uszy spurpurowiały od tego, że nieustannie o nich piszemy i piszemy 😉 mam nadzieję, że Wojtek sprowadzi w tym roku trochę gruzińskiej herbaty…;) A, ja też idę zagotować wodę ;D

      Polubienie

      1. Powiem szczerze, że aktualnie chyba czekam na te herbaty bardziej niż na świeże Darjeelingi. 😀 Tak sobie myślę, że Darjeelingi są w pewnym stopniu przewidywalne, na swój sposób podobne. Natomiast te, to jest dla mnie totalny odjazd! 😀

        Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz