Gold Buds SF 2015 czyli o odwadze…;)

Po wyjściu Karola zaproponowałam Jowicie nową herbatę do degustacji.
– Ta na pewno powinna przypaść ci do gustu. Choć bez dodatków, jest po prostu przecudna! – powiedziałam wyciągając z szafki czarną nepalską Gold Buds – Wiesz co? – kontynuowałam – Dobrze, że przyjechałaś z aparatem. Powinnaś częściej robić zdjęcia…
– Będę – odparła Jowi – za długo odkładałam swoją pasję na dalszy plan. A przecież za każdym razem gdy robię foty, czuję że mnie to uszczęśliwia i uświadamiam sobie jak fotografia jest dla mnie ważna, że powinnam to robić, chociażby tylko w weekendy…
– A pamiętasz, jak rozmawiałyśmy o tym, by zdobyć się na odwagę i zacząć robić, to co sprawia nam przyjemność a nie tylko to, co musimy? Pamiętasz, jak ja odkładałam swoje marzenia na bok?
– Hahaha! Pamiętam… jak z miesiąca na miesiąc, przekładałaś zrobienie pierwszego kroku, bo bałaś się porażki…
– I byłam coraz bardziej sfrustrowana! 😉 Może to banał, ale coraz bardziej przekonuję się, że trzeba iść za głosem serca, za tym co cię uszczęśliwia i daje energię…
– No właśnie! Wiesz, patrzę na innych ludzi i widzę, jak czerpią garściami radość ze swoich pasji. Ja też tak chcę! Zrobię jeszcze kilka zdjęć…

  _MG_3771      _MG_3761   _MG_3785   _MG_3786

A ja przynoszę z kuchni gorącą wodę. Już podczas zalewania listków w nasze nozdrza uderza upajający aromat łagodnego słodu i karmelu.
Po chwili nalewam napar do Morza Herbaty a następnie do czarek.
– Chodź – mówię do Jowi – napijemy się herbaty…
– Pyszna – mówi Jowita biorąc pierwszy łyk – bez goryczy, aksamitna…chyba nie piłam tak subtelnej czarnej herbaty…
– Tak…od razu można w niej wyczuć szlachetne pochodzenie…
– Jak to?
– Ta herbata pochodzi z plantacji Guranse, jednej z najwyżej położonych plantacji na świecie. Wysokogórski klimat czyli czyste powietrze, żyzna gleba czy odpowiednia wilgotność przekładają się na niezwykłe aromaty, którymi teraz możemy się rozkoszować. Ręczny zbiór. Zobacz, jakie ma piękne liście…

Jowi odkłada czareczkę i chwyta za aparat. A ja wracam do delektowania się tą herbatą, którą poznałam dzięki Agacie na Poznańskim Festiwalu Herbaty Zaparzaj! Wtedy nie udało mi się Gold Budsa kupić, ale kilka tygodni później Agata przysłał mi tę herbatę. Gold Buds Second Flash 2015… Z każdym łykiem mam coraz silniejsze poczucie, że ta herbata przypomina mi jedną z moich ulubionych czarnych herbat – Tanyang Gong Fu Hong Cha… Hmmm, która piękniejsza? 😉 Trudny wybór… Gold Buds jest stała, zrównoważona i przy każdym łyku tak samo piękna w swej słodowo-kwiatowej aurze; aksamitna i pogodna z łagodną, niemal niewyczuwalna goryczką; bardzo elegancką goryczką, która ciepłym posmakiem pozostaje na dłużej na podniebieniu… Tanyang jest bardziej miodowa, bardziej zaskakująca, bardziej złożona i tajemnicza…Każda inna, każda piękna… Uwielbiam je obie! 😉

_MG_3793

wszystkie zdjęcia są autorstwa Jowity Dykas/ Foto Jowi

13 myśli na temat “Gold Buds SF 2015 czyli o odwadze…;)

  1. Oddanie się przyjemności i rozwijanie swoich pasji to rzeczy, które człowiek powinien obowiązkowo realizować 🙂 Nie patrząc na jakieś potyczki, czy na to co inni ludzie powiedzą i jak nas ocenią… to nas ma radować 🙂 A czarna herbata… dobra czarna herbata to coś niesamowitego, co jak dla mnie, zdarza się rzadko… niestety. Jakoś do dzisiaj czarnych nie potrafię docenić tak bardzo, jak sam bym tego chciał. Ale nie powiem… takie złociste są jednak całkiem inne… rewelacyjne. 🙂

    Polubienie

    1. Co do oddawania się przyjemnościom i rozwijania pasji – masz rację Łukaszu 🙂 Ale nie każdy wypełnia swoje obowiązki jak należy 😉 nepalskiego Gold Budsa polecam Ci gorąco. Chociaż w tej chwili Agata już nie ma tej herbaty, ale mówiła, że niebawem będą tegoroczne zbiory – jestem ich bardzo ciekawa;) Może do tego czasu przekonasz się do czarnych herbat 😉 Wiesz, ja też długi czas piłam głównie zielone herbaty…do momentu, w którym nie trafiłam na osobę, która uchyliła przede mną drzwi do niesamowitego świata herbat cejlońskich czy assamskich, nie mówiąc już o chińskich 😉 jest to świat ogromny i fascynujący 😉

      Polubienie

  2. Aż mi się zakręciła łezka w oku.. Co prawda to prawda, odkładanie rzeczy najważniejszych – czyli pasji, nie służy niczemu dobrego. Może wielkim poczuciem winy wobec samego siebie, że można było, a się nie zrobiło. Będę wracać do fotografii najczęściej jak się da..

    Polubione przez 1 osoba

    1. Podejrzewam, że jak spróbujesz Tanyang to nabierzesz również ochoty na Jin Jun Mei – Golden Beautiful Eyebrow 😉 Ja również czekam niecierpliwie na tegoroczne zbiory pana Andrew 😉

      Polubienie

      1. Lapsangowe z chęcią zawsze. Obstawiam, że tyle tej zimy czarnych przepije, że z pierwszym wiosennym pączkiem mocno przeskoczę na zielone:). Już mam ich na koncie w tym sezonie więcej niż przez ostatnie dwa lata.

        Polubienie

      2. no, zobaczymy, zobaczymy… 😉 może wraz z pierwszymi paczkami rozsmakujesz się w wiosennych darjeelingach 😉

        Polubienie

  3. Ja też czekam na tegoroczne zbiory, bo to, czego spróbowałem mnie zachwyciło. To zdecydowanie jedna z najlepszych herbat, jakie do tej pory próbowałem. A co do rozwijania pasji, to chyba wszyscy się zgadzamy – pasje to najważniejszy drogowskaz w życiu 🙂
    Piękne zdjęcia!

    Polubione przez 1 osoba

    1. Czyli wracamy do źródła 😉 Ostatnio pijąc herbaty coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, jak ważna jest dla smaku herbaty osoba plantatora – jego praca,zaangażowanie – po prostu jego pasja jaką jest uprawa herbaty. Pan Andrew – od którego pochodzi Gold Buds samodzielnie dogląda swoich pól herbacianych, nadzoruje zbiory, czuwa nad procesem produkcji…Dzięki niemu dostajemy do smakowania piękne liście i wspaniały napar…napar, w którym czuć dobrą energię plantatora i jego pasję do herbaty 😉

      Polubienie

Dodaj komentarz