Herbaty w saszetkach czyli nie taki diabeł straszny… :)

Są i tacy herbaciarze, którzy przed herbatami w torebkach bronią się jak diabeł przed święconą wodą. Uważają, że prawdziwemu herbaciarzowi nie przystoi pić herbat w takiej postaci. Aż mnie czasami korci, by takim powiedzieć, że skoro jest herbaciarzem, to nic co herbaciane nie powinno mu być obce 😉 Przyznaję, że stronię od herbat saszetkowych, ale ostatnio takie dostałam w prezencie w Japonii, spróbowałam w hotelu i muszę stwierdzić, że byłam mile zaskoczona dobrą jakością. Piszę o tym ponieważ w Shirakawa, dzięki panu Kazushige, byłam w małej fabryce gdzie pakuje się herbaty w piramidki. To miejsce zrobiło na mnie pozytywne wrażenie, ponieważ było tam bardzo czysto (zresztą jak w każdej japońskiej fabryce herbaty, w której byłam) i mogłam zobaczyć jak przesympatyczne panie zajmowały się konfekcjonowaniem herbaty…

                        

Pisze o herbatach w piramidkach także dlatego, że dla mnie to ciekawe doświadczenie oraz okazja, by otworzyć się na poszukiwania herbaty w ekspresowej formie, która nie musi być zmiotkami z podłogi w fabryce herbaty. No i rozczulają mnie opakowania tych herbat… 😉

Tym razem z termometrem w ręce postanowiłam, że wszystkie herbaty zaparzę z temperaturze 80 stopni; każde pierwsze i drugie parzenie będzie trwało minutę, trzecie półtorej minuty.
Na pierwszy ogień idzie sencha ze sproszkowaną zieloną herbatą, której maskotka nazywa się Kikuno Shirakawa 😉

Listki mocno pokruszone, ale wyraźnie widoczne.

Smak naparu zrównoważony, gładki z przyjemną goryczką, którą często można wyczuć w matcha.

      

Następnie próbuję genmaicha z zieloną sproszkowaną herbatą. Tym napitkiem opiekuje się młodzieniec Gen Akagawa 😉

 

Tutaj wielkość pokruszonych listków jest podobna jak w poprzedniej herbacie; widać małe ziarenka prażonego ryżu.

Bardzo intensywnie czuć w zapachu aromat prażonego ryżu; w smaku słodkowo-goryczkowy, przyjemnie zrównoważony…

            

Na koniec zaparzam zieloną herbatę podprażaną, która za maskotkę ma chłopca Hoji Kurokawa 😉

Przyglądając się zawartości torebki widzę mocno pokruszony liść o jednolitej brązowej barwie.

Ta herbata okazuje się być bardzo przyjemnym, zrównoważonym napojem; bez goryczy i cierpkości, ze smacznym, niedominującym akcentem zbożowym. Zostawia na podniebieniu przyjemną słodycz.

Każda z powyższych herbat okazała się bardzo przyjemnie zrównoważona w smaku; żadna tutaj szczególnie nie dominowała lecz akcenty smaków bardzo gładko się przeplatały. Przy każdej z tych herbat drugie parzenie okazało się ciut słabsze ale nadal trzymało poziom. Każde trzecie parzenie okazało się podobne do drugiego. I na tym poprzestałam.

Wniosek związany z herbatami w torebkach nasuwa się jasny: są to herbaty do gaszenia pragnienia, nie do delektowania się wyszukanymi smakami. Chociaż bywa i tak, że herbata w torebce jest smaczniejsza niż sypana…Prawda? 😉

3 myśli na temat “Herbaty w saszetkach czyli nie taki diabeł straszny… :)

  1. Heja, chyba jeden młodzieniec na opakowaniu w zdjęciu się zdublował (dwie ostatnie herbatki mają takie samo zdjęcie).

    Bez problemu mogę pokazać herbatę sypaną, która będzie gorsza niż wysokiej jakości saszetki. Ale na tym polega zabawa: biorę herbatę sypaną z jednego skraju (dolnego) skali jakości i herbatę w saszetkach z drugiego (górnego) i wtedy mam ten wyjątek od reguły. Gdy do porównania wezmę dobra herbatę sypaną to będzie ciężko znaleźć coś z saszetek co podskoczy. Szczególnie, jak to wczoraj omawialiśmy, jeśli saszetkową rzeczywiście zaparzymy w tej saszetce.

    Proponuję przy okazji spotkania zrobić parzenie asymetryczne: ta sama dobra herbata saszetkowa, jedną zaparzymy w saszetce, a drugą np. gaiwan. I porównamy wyniki. Temp, czas takie same;).

    Polubienie

    1. Dzięki Aniu za uwagi 🙂 Takiego wprawnego, korektorskiego oka czasem potrzebuję nie tylko – jak się okazuje – w tekście 😉
      Jestem jak najbardziej za eksperymentowaniem. Po naszej wczorajszej rozmowie pomyślałam sobie jeszcze, że jakość liścia w saszetce jest dość nieporęczna w parzeniu innego rodzaju; zatem nie ma za bardzo sensu uwalnianie suszu z torebki bo i tak „liść” się nie rozwinie 😉 Ale myślę, że takie parzenie asymetryczne może być dobrą zabawą podczas Zaparzaj z nami w sieci 😉

      Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz